Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pokaż.
Wyjął pugilares i podał. Przeliczyła.
— Jest tylko osiemset pięćdziesiąt.
— A cóż? stracił... Ot zahulał się... no, znalazł ekonoma, chwat chłopiec, jutro przyjedzie..
— Ma świadectwa?
— Najlepsze, a jedyny do koni i zna rygor: służył w dragonach.
— Szkoda Marcińskiego...
— E, stary, uparty, czort go bierz.
— Byłeś u mamy?
— Nie, bo i po co?... wysłuchać kazania o oszczędności? Na to kościół.
— Zawsze wypada ci być.
— Alboż ona wie, czy ja w Warszawie?