Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co, słuchać? ty parszywy chłystku! — zawył. — Jestem pierwszym majtkiem Flinta i pokażę ci, kto może nakazywać mi posłuszeństwo. Wynocha stąd, bo ci wypruję serce i rozszarpię je w twoich oczach.
Rozejrzałem się wokoło, szukając jakiegoś oręża, którymbym mu sprawił tęgą naukę; ale nie było niczego pod ręką, więc wycofałem, się przezornie przed grożącym mi nożem. Ponieważ Bones pił przez noc całą, urządzając poprawiny po obfitej pijatyce dnia wczorajszego, przeto teraz, gdy go złość poniosła, nie dał się niczem pohamować. Silver krzyknął na niego, by nas zostawił w spokoju, co też za nim uczyniło i kilku innych; ale Bones odpowiedział jedynie stekiem przekleństw, do których tak był pochopny, — i nie przestawał krążyć za mną.
Ja ze swej strony nie odczuwałem wielkiej trwogi, bo byłem nieco zaprawiony do walki na noże, dzięki wskazówkom, jakie pobierałem od Indjan, przyjaciół mego ojca; bałem się tylko by łotr nie doskoczył do Piotra i nie zabił bezwładnie leżącego Holendra. Wyobraźcie sobie moje zdumienie, gdy Piotr podniósł się na nogi, trzymając się burty, by stać prosto. Pobladł na twarzy, ale bez wahania oderwał się od swojego oparcia i słaniając się na nogach ruszył przez pokład w naszą stronę.
— Biorę go na siebie, Bob, — odezwał się.
Skoczyłem pomiędzy niego i Bonesa, tak iż w samą porę zdołałem powstrzymać natarcie korsarza, odparowując cios noża nadstawionym na płask rękawem.
— Oddal się, Piotrze, — jęknąłem. — Ja potrafię dać sobie z nim rade. Ty nie potrafisz. Ty...
— Ja go biorę na siebie ...ja! — powtórzył Corlaer.
Wyciągnął rękę, pochwycił mnie za ramię i usunął z drogi tak łatwo, jakgdybym był dzieckiem. Nie próbowałem już stawać z powrotem u jego boku, gdyż poczułem siłę jego ramienia i przekonałem się, że nie miałem powodu powątpiewać, iż on potrafi się obronić przed każdym człowiekiem, choćby nawet uzbrojonym.
Bones spoglądał nań przez chwilę to ze zdziwieniem, to z wściekłością.
— Czy chcesz, abym ci... gardło poderżnął? — zaszydził — Nic to trudnego zabić taką krowę, jak ty!

81