Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Na cóż zawczasu się zarzekasz, Robercie?
W tej chwili rozległo się wołanie Bonesa.
— Kotwica spuszczona, kapitanie!
— Dobrze, panie Bones, — odpowiedział mój dziadek. — Możecie ją wyciągnąć i każ, jeśli łaska, rozwinąć wszystkie żagle.
— Według rozkazu, kapitanie.
Piotr jęknął żałośnie na te złowieszcze słowa; Murray przystąpił bliżej.
— Któż to leży przy tobie, Robercie? — zapytał żywo. — Czy naszemu poczciwemu Piotrowi przytrafiło się coś złego?
— Kołysanie wody przyprawia go o chorobę.
— Ach! Dziwna to, jak i najtężsi ludzie podlegają tej przypadłości. Każę go zanieść na dół. Powinienem był ci to z góry powiedzieć, że pragnę was obu urządzić jak najwygodniej. A san będziesz spał ze mną. Na brygu nie mogę przyjąć cię z należytą gościnnością, ale na Królewiczu Jakóbie będziesz miał iście admiralskie wygody.
— Nie potrzeba mi wygód, — odpowiedziałem chłodno. — Wszelkie wygody, jakiebyś mi waszmość dawał, byłyby dla mnie szyderstwem. Sam mój pobyt tutaj jest najcięższą niewygodą.
On zdrętwiał.
— Bodaj cię, mosterdzieju! Pamiętaj, że jestem od ciebie wiekiem starszy i zasługuję na szacunek ze względu na nasze pokrewieństwo.
— Dla mnie waćpon jesteś krwiożerczym zbójcą — i kwita!
— Młodzieńcze niedowarzenie! — wycedził ów spokojnie przez zęby. — Robercie, jam był wujem i czułym opiekunem twej matki, której nie znałeś.
— W tym względzie podzielam uczucia mego ojca, — zawołałem i groźnym ruchem podniosłem rękę.
On ani nie drgnął.
— Nawrócenie asana, będzie jak przewidywałem, rzeczą wielce trudną, — odezwał się. — Nie, nic tu nie wskórasz tem, że mnie uderzysz. Mogę ci bezstronnie doradzić, byś nauczył się takiego zachowania, które zapewni ci jak

67