Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/360

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    nim przed trybunałem niebieskim. Och, biadaż, biada, biada! był on zły, ale i dobry po swojemu, a niema nikogo, ktoby mu wyjednał drogę do szczęścia!...
    Wtem rozległ się wściekły głos Bonesa.
    — Dość tej paplaniny! Dalipan, oćwiczę was kilku, jeżeli on nie stuli gęby!
    Darby zaskomlał i umilkł.
    — Z wodą!... — mówił dalej Bones. — Tu, od bakortu. Nuże go w górę! Czy nie możecie prędzej? Puszczajcie go, wiara! Bęc!
    Plusnęło.
    — A teraz kto powie, że Bill Bones nie jest kapitanem Konia morskiego? — zapytał Bones z pogróżką w głowie.
    Piotr dotknął mego ramienia, otwierając lekkiem pchnięciem drzwi pokoju Moiry.
    — Chyba mnie nie opuścicie? — szepnęła.
    Neen — zaprzeczył Holender. — Ale lepiej posłuchajmy, co oni tam knują.
    Gdybyśmy się zakradli do opuszczonego przedsionka, Bones znów przemawiał. Siedział na beczce, którą dawniej zwykł był Flint zajmować. Nad jego głową wisiała latarnia, a w jej bladożółtem świetle można było poznać, że był prawie tak pijany, jak bywał jego zmarły zwierzchnik.
    — A bodaj to... takie szczęście! Flint był-ci tęgim wiarusem, ale zawiele dufał szczęściu. Ja jestem marynarzem... a, jestem! Niechno tylko mam słońce i gwiazdy, a powiodę was wszędy, gdzie potrza. Niechno tylko dostrzegę topżagle, a poprowadzę was — zdobywać okręty. Nie lubię się przechwalać... nie. Możecie pić rumu ile tylko dusza zapragnie, bylebyście umieli kierować okrętem i walczyć. A teraz, co macie do powiedzenia? Odezwij się, jeden z drugim warchole!
    Z ciemności ozwał się głos Jana Silvera, przemawiający tonem łagodnej, nieco ckliwej, namowy.
    — Lepiej byłoby uczynić wszystko według przepisów, Billu. Jesteś sztormanem, a powiadasz, że Flint dał ci mapę skarbów i naznaczył cię swoim następcą; ale przepisy są przepisami, a nie zawadziłoby...
    Bones wyciągnął z zanadrza twardy, szeleszczący arkusik papieru i wywinął nim w powietrzu.

    348