tu, chłopcze, i sądź koło mnie. Jesteś mojem szczęściem, Darby. Nie mogę umierać bez ciebie.
Bones znów coś przemówił, a Silver zakląwszy wcisnął kulę pod pachę i skoczył przez pokład ku przedsionkowi kajuty.
— Lepiej bęcie, gdi odejciemy — ozwał się Piotr. — Ja, zabieszmy ciewczynkę do jej alkiesza. Bob. To mi się nie podoba.
Gdyśmy zstępowali do przedsionka, Silver dotarł już do drzwi pokoju Flinta. Mogliśmy go widzieć wyraźnie w świetle gasnącego zachodu, które dochodziło przez okno wychodzące na rufę. Ben Gunn przykucnął koło drzwi, odwrócony do nas plecami, widocznie podpatrując to, co działo się w pokoju kapitańskim. Gdyśmy się przyglądali temu wszystkiemu, Silver podniósł prawą rękę i wymierzył Gunnowi taki cios, że nieborak nakrył się piętami i potoczył się do kajuty głównej, gdzie wydawszy rozdzierający okrzyk, wczołgał się pod stół. Silver rozwarł drzwi pokoju kapitańskiego i wetknął przez nie głowę.
— No, no, jaki to wzruszający obraz! — zauważył. — Billu, widzę, że jesteś wierny i czuły względem naszego nieszczęsnego szypra. Ale kto cię znał, mógł się tego po tobie spodziewać. Czy to chodzi o mapę, określającą zakopane skarby?
— Cóż to chcesz z nią zrobić? — warknął Bill, zamiast odpowiedzieć.
Silver cofnął się na korytarz, jakgdyby ustępując przed jakowąś podniesioną bronią.
— Zrobić? — powtórzył. — To zależy, Billu. Zobaczymy, co na to powie załoga.
— Tak zobaczymy — odparł Bones, a głos drgał mu triumfem. — Kto ma być twoim następcą, kapitanie? — dodał.
— Nie chcę jeszcze umierać, Billu — doszedł nas żałosny jęk Flinta. — Gdzie rum, Darby? Pali mnie pragnienie.
— Kto będzie twoim następcą, Janie? — nalegał Bones.
Silver roześmiał się urągliwie:
— Juści, on wie co ma odpowiedzieć!
Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/356
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
344