Z nadejściem zmroku deszcz i wiatr ustal. Dziadek zwołał pod rufę zbiórkę całej drużyny okrętników, z których wielu jeszcze ociekało krwią od otrzymanej chłosty.
— Stoicie na pokładzie strzaskanego okrętu — przemówił oschle. — Pod pokładem spoczywa tyle skarbów, że każdy może wygodnie urządzić sobie życie, kupować sobie stanowiska, majątki i wszelakie przyjemności, co się komu podoba. Jeden tylko człowiek może wam wskazać, jak naprawić okręt, i zaprowadzić was tam, gdzie będziecie mogli korzystać ze zdobytego skarbu. Tym człowiekiem jestem ja. Jeżeli mnie nie stanie, będziecie skazani pędzić całe życie na zabijaniu kozłów pośród gór tutejszych; jeżeli zaś choć raz jeszcze się powtórzy bałagan, jaki dziś widziałem, to zostawię was wszystkich na wyspie, oprócz tych którzy mi się przydadzą do prowadzenia okrętu. A teraz do roboty! Zanim położycie się spać, żądam, aby pokład był wyczyszczony, a po bokach ustawiono rusztowania celem naprawienia i odświeżenia burtów.
Popędzał ich tak do północy, poczem zmęczonych i nie mogących ustać na nogach odprawił do hamaków.
Rankiem ułożono systematyczny plan zajęć. Za radą Coupeau wybrano zastęp ludzi, na których można było więcej polegać — byli to przeważnie murzyni, Portugalczycy, Włosi i Prowansalczycy — i utworzono z nich drużynę zapasową, pozostałych zaś podzielono na gromadki, na których czele postawiono ludzi, którzy odznaczali się zręcznością w pewnym fachu. Jeden oddział zaczął przyprowadzać do porządku ocalałe żagle tudzież kroić i szyć z zapasowego płótna ożaglowanie na nowy bezanmaszt, który druga gromadka ludzi miała wyrąbać na zboczach Lunety i przytargać na okręt. Trzeci zastęp miał naprawić wszystkie zewnętrzne uszkodzenia pudła okrętowego; czwarty oddział miał zalewać smołą rozluźnione spojenia desek, piąty zaś miał być w pogotowiu do podjęcia niezbędnych reparacyj we wnętrzu okrętu.
Coupeau dostał zlecenie czuwania nad robotami na statku, my zaś reszta zanieśliśmy zwłoki pułkownika O.Donnella na szczyt małego wzgórka na wschód od zatoki. Tam pośrodku sosnowego lasku ułożyliśmy go na wieczne spoczywanie. Było to miejsce odpowiednie dla tułacza, który
Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/289
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
277