Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tysięcy funtów będzie obrócone na poparcie interesów pewnej sprawy, a nie na posmarowanie kieszeni oficjalistom hiszpańskim, jak może przypuszczasz; a jest też rzeczą wielce możliwą, że pójdzie na to i znaczna część mojego osobistego zysku.
Kapitan Konia morskiego wytarł kałużę rumu rozlanego na stole i odwróciwszy glinianą flaszkę dnem do góry, wysączył do kubka resztę jej zawartości.
— Twarda to umowa — odezwał się. — Na półtora miljona jedynie osiemset tysięcy!
— Tyle albo nic, — oświadczył Murray.
— A przez ileż to miesięcy mam się wstrzymać od krążenia po morzu, gdy waszmość będziesz czatował na okręt ze skarbem?
— Sześć, albo i więcej.
— Bodajby mię! ale waszmość, panie Murray, targujesz się jak żyd!
— I zapłacę też jak żyd, suto i pewnie, dając przytem dobrą porękę.
— Wcale tego nie widzę, — sarknął Flint i wychylił resztę rumu.
— Daję siedemset tysięcy funtów do sprawiedliwego podziału między dwie załogi okrętowe, z których wasza nie będzie narażała swej skóry dla tego zarobku.
Flint powstał i poprawił pas na sobie.
— Przyjmuję, bo nie pozostaje mi nic lepszego — odezwał się. — Ale muszę mieć zakładnika. Niewielka wprawdzie z niego pociecha, ale muszę się jakoś zabezpieczyć... bodajem marnie zginął, jeżeli gra cała nie opłaci się siedmiuset tysiącami funtów!
I skinął na mnie, trzasnąwszy w palce.
— Chodźno, chłopysiu! Pokażemy ci, jak to żyją prawdziwi zbójnicy na pokładzie Konia morskiego!
— Nie jestem murzynem, ażeby miano mną handlować i żebym przechodził z rąk do rąk coraz to innego właściciela! — krzyknąłem w uniesieniu. — Waćpan możesz zmusić mnie do pójścia, ale sam nie ruszę się ani krokiem z dobrej woli!
Flint miał już odpowiedzieć stekiem przekleństw, ale Murray mu przewał.

112