Dwunasty września otworzył nowe pole wojskom sprzymierzonym. Rycerze chrześcijańscy pomimo trudów wczorajszych, po krótkim spoczynku o świtaniu zorzy stali już pod bronią.
Król polski otoczony książętami i wodzami katolickimi, obyczajem przodków swoich odprawił na dwie godziny obrządek religij; wezwawszy władcę świata, wydał rozkaz, i wojska ożywione zostały męstwem najwyższego wodza. Dzień na żadną stronę nie miał być straszny, trzeba wprzód było zbliżyć się do placu, gdzie krew przelewać się miała. Z wierzchołku Kalenbergu król pokazywał wodzom wzgórki, zajęte przez niewiernych; tam to znaleźć mieli laury i groby.
Bisurmani napełniali powietrze wrzaskiem i modłami, które nieść zwykli wschodzącemu słońcu. Wojsko chrześcijańskie postępowało: prawe skrzydło złożone z jazdy polskiej i z pewnej części wojsk cesarskich, miało wodzem mężnego Stanisława Jabłonowskiego; środek wojska powierzony był elektorowi bawarskiemu, naczelnikowi wojsk własnych, i