Strona:Antychryst.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Alosza padł bez zmysłów. Rankiem żołnierze znaleźli go pod parkanem na brzegu kanału. — Długo przeleżał chory bez przytomności. Ozdrowiawszy, uczestniczył na rozkaz cara w uroczystym poświęceniu pałacu Lefortowskiego bogu Bachusowi! Alosza — w nowym kaftanie niemieckim z twardymi fałdami na drutach, w ogromnej peruce, cisnącej mu głowę. Ciotka — we wspaniałym robronie. Oboje w oddzielnym pokoju, przyległym temu, gdzie goście ucztują. Jedwabne zasłony, ostatnia pozostałość odosobnionych teremów, ukrywają ich przed gośćmi. Ale Alosza wszystko widzi: członków soboru wszechpijanego, niosących, zamiast naczyń świętych, kielichy z winem, kufle z miodem i piwem; widzi zamiast Ewangelii, otwierające się nakształt księgi wielkiej pudło z różnymi gatunkami wódek; zamiast kadzidła płonący w kadzielnicy tytoń.
Najwyższy ofiarnik, kniaź-papież, odziany parodyą kapy patryarszej i naszytymi na niej kośćmi i kartami do gry, w mitrze blaszanej, uwieńczony postacią nagiego Bachusa i z pastorałem, ozdobionym nagą Wenerą, błogosławi gości dwoma cybuchami, na krzyż złożonymi. Poczyna się pijatyka. Trefnisie przekpiwają starych bojarów, biją ich, plują im w twarz, oblewają winem, ciągają za włosy, obrzynają im brody przemocą, lub wyrywają kosmyki włosów wraz z krwią i mięsem. Uczta przypomina miejsce tortury. Aloszy wydaje się, że wszystko to widzi