Strona:Antychryst.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żko. Jeszcze doniosą — ojciec się dowie. Szpiegów mnóstwo. Nie jeźdź lepiej do zakonnic i listów mi stamtąd nie przywoź. Nie trza...
Ojciec Jakób popatrzał na niego znów długo i bacznie. »Ot do czego doprowadzili — pomyślał — syn matki, krew krwi własnej się wyrzeka«...
— Czy ojciec zły? — zapytał szeptem.
Aleksy machnął ręką i niżej jeszcze głowę opuścił.
Ojciec Jakób wszystko zrozumiał. Łzy zakręciły mu się w oczach. Nachylił się nad Aleksym, jedną rękę położył na jego ręce, drugą począł gładzić mu włosy z cichą pieszczotą jakby choremu dziecku, mówiąc:
— Cóż ty kochanie? cóż drogi mój? Bóg z tobą! Gdy masz co na sercu, powiedz, nie ukrywaj — ulży ci; razem pomyślimy. Toż ojczaszek twój, ja; choć grzeszny, ale może Pan mię oświeci...
Carewicz wciąż milczał z odwróconą głową. Nagle twarz jego cała zmarszczyła się, wargi zadrgały. Z głuchym bez łez szlochem padł do nóg O. Jakóba:
— Ciężko mi, ciężko ojcze!... Nie wiem co począć!... Sił już nie ma... Toż ja ojcu memu...
I nie skończył; sam jakby przestraszył się tego, co chciał powiedzieć.
— Chodźmy do kaplicy! prędzej chodźmy! wszystko tam powiem. Spowiadać się chcę. Rozsądź mię ojcze z ojcem przed Panem?