Strona:Antychryst.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Good beware si! Niech Bóg was zachowa — i to holenderskie, nieco wymuszone »wy« zamiast »ty« miało dla Aleksego szczególny urok.
Wszystko to ujrzał, odczuł, jakby w chwilowem blasku błyskawicy. Blask zagasł — i wszystko znikło. Piotr oddalał się już od niego jak zawsze, kołysząc z lekka jednem ramieniem, z głową zadartą do góry i silnie, po żołniersku machając prawą ręką, zwykłym swym krokiem tak szybkim, iż towarzyszący mu, aby za nim wydążyć, biedź prawie musieli.
Aleksy zwrócił się w drugą stronę tejże samej wąskiej ścieżki ciemnego labiryntu. Awramow go nie odstępował. I znów zaczął mówić teraz o archimandrycie Ławry Aleksandro-Newskiej, spowiedniku carskim Teodozym Janowskim, którego Piotr mianował »zarządzającym sprawami duchownemi« i postawił ponad najwyższym dygnitarzem kościoła, sędziwym namiestnikiem tronu patryarszego, Stefanem Jaworskim. Niektórzy podejrzywali Teodozego o luterstwo, o tajne zamiary zniesienia czci obrazów i relikwi świętych, a także postów, zakonów, patryarchatu i innych ustaw Kościoła prawosławnego. Inni przypuszczali, że Teodozy czyli jak go zwano po prostu Fedoska, zamyślał sam o patryarchacie.
— Ten Fedoska istny ateusz, a do tego i przewrotny poganin — mówił Awramow — wkradł się do świętej duszy monarchy, i oszukując go zuchwale, niszczy tradycye i prawa chrześciań-