Strona:Antychryst.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wem pogrzebowym. Trumnę wieziono na saniach. Za nią radca tajny Tołstoj niósł koronę, osypaną drogocennemi kamieniami.
Car na tym pogrzebie po raz pierwszy zniósł dawny ruski zwyczaj pogrzebowych płaczów i lamentacyj. Wzbronione było surowo, aby nikt nie śmiał głośno płakać.
Wszyscy szli w milczeniu. Noc była cicha. Słychać było tylko trzask palącej się smoły, skrzypienie nóg ludzkich po śniegu i śpiewy pogrzebowe. Ten pochód milczący wzbudzał jakowąś trwogę. Zdało się, że wszyscy suniemy po lodzie śladem umarłej sami jak martwi w czarny, wieczny mrok. Zdało się też, że w tej ostatniej carowej rosyjskiej Rosya nowa grzebie starą, Petersburg Moskwę.
Carewicz miłujący zmarłą jak własną matkę, wstrząśnięty był cały jej śmiercią. Widział w tej śmierci złą wróżbę dla siebie. Kilka razy podczas pogrzebu mówił mi cicho.
— Teraz się wszystko skończy.


∗             ∗
1 stycznia 1716.

Jutro rano wraz z baronostwem Lewenwold wyjeżdżam z Petersburga na Rygę i przez Gdańsk do Niemiec. To mój ostatni nocleg w domu carewicza.