Strona:Antychryst.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie tylko surowa, ale jakby zwaryowana jest tu przyroda.
Miasto przeciwne naturze. Jakżeż mają tu zakwitać nauki i sztuki?

10 grudnia.

Assamble u Tołstoja.
Zwierciadła, kryształy, puder, muszki, ukłony, komplementy — zupełnie jak w Europie, gdzieś w Londynie, czy w Paryżu.
Sam gospodarz, człowiek miły i uczony; tłomaczy Metamorfozy Owidiusza, oraz Mikołaja Macchiavela szlachetnego męża florentyńskiego napomnienia polityczne. Tańczył ze mną menueta. Prawił mi komplementa z Owidyusza — porównywał mię z Galateą z powodu białości skóry, »jako marmurowej«, z powodu włosów czarnych »jako kwiat hyacentu«. Zabawny stary, rozumny, ale w najwyższym stopniu chytry. Oto niektóre zdania tego nowego Macchiavela:
— »Skoro szczęście nadchodzi chwytać je trzeba nietylko rękami, lecz i gębą, aby je połknąć«.
— »Żyć w szczęściu wielkiem, to samo co chodzić po szklannej podłodze«.
— »Cytryna, nazbyt wyciskana, zamiast przyjemnego smaku, daje gorycz okrutną«.
— »Znać dobrze umysł i obyczaj ludzki — wielka to filozofia; trudniej ludzi poznać, aniżeli zapamiętać wielkie księgi przeczytane«.