Strona:Antychryst.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Carewicz ma wielki zapał dla popów, a popy dla niego, i czci ich jak Boga, a oni świętym go zowią i sławią go wśród ludu.
Pomnę, Leibnitz opowiadał mi, że przedstawiwszy się carewiczowi latem 1711 roku w Wolfenbüttel, w zamku książęcym, długo rozprawiał z nim o swym ulubionym przedmiocie — o połączeniu Wschodu z Zachodem, Chin i Rosyi z Europą, a następnie przysłał mu za pośrednictwem swego wychowawcy, barona Güssena, wyciągi ze swych listów o sprawach chińskich. Leibnitz utrzymywał, że, wbrew temu, co mówią o carewiczu, jest on bardzo intelligentny, ale intelligencya jego zupełnie różna od ojcowskiej. W dziada wdał się zapewne — zauważył Leibnitz.
Jej Wysokość pokazywała mi kopie listu królewskiej Akademii nauk w Berlinie do księcia Ludwika Rudolfa Wolfenbüttelskiego, ojca Karoliny. — W liście tym mowa jest o widokach na przyszłe rozpowszechnienie w Rosyi prawdziwej oświaty chrześciańskiej, a to dzięki szczególniej skłonności księcia-następcy do nauk i ksiąg.
Widziałem także sprawozdanie z posiedzenia Akademii z roku 1711, na którem jeden z jej członków, rektor Frisch, dowodził, że następca cara więcej jeszcze zamiłowania ma do nauk, niż sam car i nie mniej będzie je popierał.
Szczególne! Kiedy dzisiaj patrzałem na nich w zwierciadle — rzekłbyś w czarodziejskiem »zwier-