Strona:Antychryst.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Carowa, jak zazwyczaj, była nader uprzejma:
Czaarische Majestät Euch sehr lieb — rzekła między innemi do księżnej, źle się wyrażając po niemiecku. — Tak, tak, Jego Wysokość kocha was bardzo. Mówiliśmy niedawno o tem... »Istotnie, Katarzyno, rzekł do mnie car, twoja synowa jest bardzo piękna, zarówno ze względu na postać jak charakter. — Wasza Wysokości, odpowiedziałam, przekładasz nademnie twoją córkę. — Nie, odrzekł śmiejąc się, nie przekładam jej ponad ciebie, ale niebawem będę ją tak kochać, jak ciebie kocham. Mój syn nie jest godzien tak dobrej żony«.
Wywnioskowaliśmy z tych słów, że car nie kocha zbytnio carewicza.
Kiedy Jej Wysokość ze łzami w oczach poczęła błagać za swym małżonkiem, carowa przyrzekła jej interwencyę w tej sprawie i zapewniła ze zwykłą uprzejmością księżniczkę, że »kocha ją jak własną córkę i nie mogła by jej kochać więcej, nawet gdyby nosiła ją we własnem łonie«.
Nie rokuję nic dobrego z tej obłudy rosyjskiej; obawiam się, aby to nie był miód na końcu noża.
Jej Wysokość nie oddaje się też żadnym złudzeniom. Pewnego dnia oświadczyła wobec mnie, że »carowa jest gorsza niż inni«.
Dzisiaj, po powrocie z posłuchania, rzekła do mnie:
— Gdybym miała syna, nie przebaczyłaby mi tego nigdy.