Strona:Antoni Piotrowski - Józef Chełmoński. Wspomnienie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Religijne malarstwo u nas jest tak mało popłatne, że musiało przejść do partaczy i plagiatorów, którzy malują już nie ma łokcie, ale na sążnie, za marne pieniądze.
Po borykaniu się z biedą przez kilka lat w Paryżu, Józef przeniósł się do kraju. Kupił (za pożyczone pieniądze) maleńki folwarczek blisko Grodziska, Kuklówkę, i tam »koczował« z rodziną.
Tutaj jego twórczość przybrała inny kierunek. Zaczął malować specyalnie tylko nastroje krajobrazowe. Tu powstały »Rechoczące żaby«, kwitnące na łąkach jaskry, wieczory i poranki, mgły itd. tak bajeczne, że podobnych nikt dotąd nie zrobił, a należy wątpić, czy ktokolwiek kiedy, dociągnie obrazy do takiego silnego nastroju. W Kukłówce powstał obraz »Ranek Racławicki«, który, pomijając treść, już jest początkiem dekadencyi talentu tego mistrza.
Robił w tym czasie wycieczki do Rosyi, za Wołgę, na Polesie, na Wołyń. Przywiózł z Polesia kolekcye głów chłopów poleskich — nadzwyczajnie rysowanych i kilka obrazów powstało po tych wycieczkach do Rosyi. »Dziewczyna z pińszczyzny przy studni«, »Woły na stepach«, »Step«. Były to rzeczy jeszcze znakomite, ale już nie dorównywały najlepszej epoce.
Józef coraz bardziej dziwaczał, zdrowie zaczęło się psuć, a razem ze zdrowiem psuł się humor i pojęcia. Zrobił się dewotem, niedowierzającym, podejrzliwym, odludkiem. Starych znajomych przyjmował niechętnie. Ciągle mu się zdawało, że go chcą wszyscy okradać. »Czegóż te złodzieje kieszonkowe tu przyjechały?« pytał córki Jadzi, gdy jacy starzy znajomi przyjechali go odwiedzić, »Będą tu przepatrywać kąty«. Znosił tylko Wojciecha Piechowskiego, który często i długo przesiadywał w Kuklówce.
Dziwactwo Józefa doszło do tego stopnia, że podejrzewał Stasia Witkiewicza o jakieś konszachty przeciwko sobie. Wyjaśniło się w jakiś czas, ale coś z tego u Józefa zostało i już nie zapanował taki serdeczny stosunek, jak dawniej. Tempora mutantur et nos mutamur.
Choroba robiła postępy. Skleroza coraz bardziej drążyła organizm. Wreszcie 6 kwietnia 1914, na 4 miesiące przed wojną światową, zamknął na zawsze powieki wielki artysta.
Pogrzeb odbył się w parafii, do której należała Kuklówka, w Ojrzanowie. Osób było mało, najwięcej młodzieży szkół średnich, którzy 12 wiorst z Grodziska szli piechotą do Ojrzanowa po błocie, podczas ulewnego deszczu — aby oddać ostatnią posługę Chełmońskiemu.
Cmentarz ojrzanowski, to typowy cmentarz wiejski u nas. Na małem, piasczystem wzniesieniu, brzozy i sosny. Pod jedną brzozą pochowano zwłoki wielkiego malarza, bez żadnych szczególnych wspaniałości, tak jak grzebią każdego wieśniaka — a brzoza będzie nad nim stała, »jako wieśniaczka, która płacze syna«.
Od chwili, kiedy po śmierci Józefa Chełmońskiego spisywałem te wspomnienia, zaszły olbrzymie zmiany na świecie. Straszliwa, niebywała wojna przeoruje stalowym pługiem starą Europę. Stanisław Witkiewicz umarł w Lowranie, pisząc do siostry »ostatnie słowa«. Zniknął na zawsze ten jedyny, który mógł postawić takiemu genialnemu malarzowi jak Józef Chełmoński pomnik