Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bardzo proszę! — odpowiedział Malecki, odchylając lekką kotarę z barwnie pomalowanych kawałków bambusu i ciemnych korali.
— Pułkowniku! — zawołała hrabina, oglądając się za Włochem. — Do kawalerskiej sypialni kobieta może nie wchodzić nigdy, ale gdy już wchodzi, trzeci nie jest potrzebny...
— Rozumiem! — zaśmiał się, odchodząc, pułkownik. — Signor Malecki! Będę na państwa czekał w świątyni...
Hrabina weszła do pokoju, za nią podążył Małecki, wpatrując się w czarne loczki, nisko opuszczone na śniady, kształtny kark. Kotara z suchym szmerem opadła i szczelnie zasłoniła wejście.