Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

patycznemu Anglikowi kolację w chińskiej restauracji i polecił mu zaprosić Du-Saja i jeszcze dwóch towarzyszy wspólnej wycieczki. Chciał w ten sposób odwdzięczyć się im za opiekę i przy tej sposobności miał zamiar wypytać o prowincję Anhui.
O godzinie 9-ej całe towarzystwo zgromadziło się w małej, na czerwono pomalowanej sali „Pałacu Wielkiego Smakosza“ jak głosiły olbrzymie złocone hieroglify na szkarłatnej, wypolerowanej desce szyldu.
Malecki prosił Chińczyków, aby zamówili kolację podług swego gustu, i, dzięki temu, miał sposobność spróbować zupy z jaskółczych gniazd.
Nie była to smaczna potrawa, gdyż przypominała zwykły klej stolarski, rozpuszczony w wodzie. Reszta dań już była znana Maleckiemu z doświadczenia pierwszego chińskiego obiadu. Skończyło się też wszystko jak wtedy. Jednak Malecki doskonale wykorzystał ucztę i dowiedział się wielu ciekawych rzeczy.
Du-Saj i jego przyjaciele, posłyszawszy, że Małecki jedzie do Anhui i chce poznać organizację Chińczyków, ku wielkiemu jego zdziwieniu, obiecali mu dać do wodzów bandyckich listy polecające.
— Niech się pan temu nie dziwi! — zawołał ze śmiechem jeden z kupców. — My przecież mamy rozległe interesa z prowincją Anhui, wysyłamy tam całe