Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Biedna, mała kobietko! — powiedział wzruszony Malecki i pogłaskał jej rękę.
Chinka chwyciła jego dłoń i przycisnęła do piersi, szepcząc:
— Dobry, bardzo dobry panie! Kup pan mnie u mojej matki. Tylko 500 dolarów...
Malecki, który nie oczekiwał takiego końca, nie wiedział co ma mówić i robić, lecz na szczęście przyszedł Du-Saj. Dowiedziawszy się o co chodzi, zaśmiał się głośno, a później powiedział po chińsku kilka słów do dziewczyny. Ta parsknęła śmiechem i pobiegła do swoich towarzyszek, które siedziały przy oknie. Zaczęła im opowiadać, skacząc i klaszcząc w dłonie. Dziewczęta pokładały się od śmiechu i wskazywały gości palcami.
— Co to ma znaczyć? — spytał zdumiony Malecki.
— Zwykła historja! — odparł Chińczyk. — Tu znają dobrze europejczyków i stosują do nich system „squeeze“ czyli wyzysku. Ta mała chciała „skwizować“ pana, jeżeli nie na 500 dolarów, to chciażoby na 50, 10 lub pięć.
— Ale zagrała całą scenę artystycznie! — zawołał Malecki.
— No, to daj jej pan dolara, będzie szczęśliwa! — rzucił Du-Saj, zapalając fajkę.
Malecki dał małej, wiotkiej „si-fe“ papierek dwu-