Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uplifting to the astonished skies
Ist ninefold painted balkonies...[1].

Malecki przerwał mu deklamację pytaniem:
— Widzę kałużę cuchnącej wody, lecz nie widzę żadnej porcelanowej wieży?
Przewodnik wskazał ręką na pływające kaczki i odparł:
— To wszystko co po niej pozostało! Tajpingowie zburzyli porcelanową pagodę, a jej kopułę przewrócili, wkopali do ziemi i zrobili z niej sadzawkę. Rewolucja, panie, jest zawsze rewolucją! Piękna to rzecz, ale nie zawsze piękne są drogi, któremi dąży. Cesarz Jung-Lo zbudował najcudowniejszą w Chinach pagodę z porcelany jako pomnik swej matce. Cała baszta, składająca się z 9-ciu galerji, była złożona z białej emaljowanej porcelany. Kopułę stanowiły zielone porcelanowe płyty. Z gzymsów galerji zwieszało się 115 porcelanowych dzwonków, które wydawały dźwięk przy najsłabszym powiewie wiatru. W tej pagodzie modliły się matki stroskane o szczęście dla swych synów.

Malecki ze swym przewodnikiem dotarli samochodem hotelowym do potężnej z olbrzymich głazów

  1. Tam około Nankinu, patrz, stoi baszta z porcelany, dziwna i starożytna wznosząc ku zdumionym niebiosom dziewięć rzędów swych malowanych galerji („Keramos“, poemat Longfellow’a).