Przejdź do zawartości

Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

upatrzyła mnie sobie na zabójcę męża, aby mojemi rękami zdobyć szczęście w osobie księcia Razza. Hańba! Hańba! Muszę jechać natychmiast do Polski, nie zwlekając, ani jednego dnia!
Już postanowił pakować rzeczy, gdy wypłynęła przed nim blada, pogodna twarz Orliczówny, wspaniała korona złotych włosów i wesołe niebieskie oczy.
— Co się stanie z nią? Moim obowiązkiem jest zaopiekować się rodaczką...
Po długim namyśle zdecydował się pozostać do czasu aż losy Orliczówny ułożą się jakoś i utrwalą. Dręczyła go myśl, że nie mógł dla braku pieniędzy, a także prawa, zaprotestować przciwko zamiarowi Orliczówny powrotu do pałacu del Romagnoli. Postanowił obejść wszystkie ambasady i przez znajomych starać się o zarobek dla rodaczki. Lecz plany jego na razie musiały uledz zmianie.
Tegoż dnia bowiem otrzymał bilecik od hrabiny z zapowiedzią spotkania się w parku cesarskim.
Hrabina pisała w bardzo serdecznym tonie, lecz Malecki w każdym słowie widział związek z przeczytanym listem do księcia Razza, a podejrzliwość i wstręt rosły. Malecki, namyśliwszy się dobrze, postanowił nie zrywać ostatecznie z Aurą, aby nie zdradzić Orliczówny i nie narazić jej na zemstę Włoszki. Widział jeszcze jedną okoliczność, wymagającą od niego odroczenia kategorycznego zerwania z byłą ko-