Przejdź do zawartości

Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie na stan duszy Maleckiego. Tchnienia wieków, głosy prastarych dziejów przemawiały do niego stanowczo i prawie groźnie. Rozumiał te głosy i z każdym dniem wysnuwał coraz wyraźniejszą dla siebie naukę. Była to prosta i jasna nauka — „Ściśnij serce i trwaj!“, a to dla Maleckiego brzmiało inaczej: „bądź obojętny na wszystko, co jest obce twojej duszy, szukaj i twórz takie warunki aby trwać i spełnić zadanie życiowe“.
— Jakież to są warunki? — pytał sam siebie Malecki i, zdawało mu się, że znalazł odpowiedź. Sformułował ją w sposób następujący, dążąc drogą logiczną:
— Dla dokonania większego zadania człowiek powinien mieć własne wewnętrzne poczucie szczęścia. Różne są odmiany szczęścia! Jedno w miłości i oddaniu się, drugie — w poczuciu posłannictwa, w zaparciu się siebie i ofiarności, inne — w bohaterstwie, ascetyzmie, religijności. Najważniejsze i najtrudniejsze zadanie zawiera się w określeniu sobie rodzaju szczęścia. Myślę, że dla mnie szczęście — w miłości, której wyglądam ot tak dawna z nabożeństwem i nadzieją.
Przyszła mu na myśl Aura. Przypomniał chwilę szału z nią i zmarszczył się.
— To — nie miłość! — szepnął. — Miłość po-