Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



Malecki był głodny i miał zamiar odrazu udać się do sali restauracyjnej, gdy nagle poczuł kurcz, ściskający mu szczęki. Zrozumiał, że zbliża się atak febry. Spiesznie kazał się zawieźć windą na drugie piętro i zaledwie wszedł do swego pokoju, febra porwała go, rzuciła na kanapę, dreszczami i płomieniem ogarnęła całe ciało i pozbawiła przytomności. Leżał z otwartemi oczami, rzęził i miotał się, wstrząsany febrą. Leżał tak długo, aż zaczęło mu grać w piersi i w gardle, a wkrótce potem, krew mu się pokazała na zsiniałych wargach i płynęła coraz obficiej, ściekając z kanapy na kobierzec, gdzie się zbierała w ciemną, prawie czarną kałużę.
Malecki z każdą chwilą słabnął. Oczy mu się zamykały powoli. Dreszcze ustały. Ogarnęło go głębokie omdlenie.
Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi. Malecki nie odpowiadał. Pukanie powtórzyło się kilka razy, nareszcie ktoś otworzył drzwi i zajrzał do po-