Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rwane zwierzęta, lecz w tej chwili drgnęła pod nim ziemia i runął na dół, razem z osuwającą się górą, pękającą na setki, tysiące odłamków i szczątków i tętniącą hukiem rozbijanych kamieni, powtarzanym przez echo aż na śnieżnych szczytach, nieruchomych i smętnych, jak martwe białe ptactwo na czarnej, żałobnej ziemi.
Monsieur Teophile Glacier skończył opowiadanie i, nalewając sobie nową szklankę kebiru, rzekł:
— Znowu kobieta! Bez niej nie powstałaby ta pierwsza poważna hydrauliczna robota człowieka. A oto jej ślady!
Mówiąc to, wskazał mi na głęboki wąwóz, wężową linję, przecinającą spaloną powierzchnię Ergu i znikającą za pierwszemi pagórkami zdradzieckich ruchomych, piasków Sahary.



EPOKA DRUGA.

Monsieur Teophile Glacier dokończył przed zachodem słońca swoje opowiadanie i nie wiem którąś butelkę istotnie dobrego i mocnego kebiru i, chociaż był trochę mniej czerwony od czerwonego wina algierskiego, wstał od stołu i zaproponował mi przechadzkę na północ od Tek-Delfu.
— Mój kochany panie! — zawołałem wtedy, przejęty trwogą i życzliwością dla gościnnego „cantonier“, — dzień tak upalny, a pan niezawodnie jest trochę... zmęczony (miłe to słówko francuskie, a właściwie afrykańsko-kolonjalne — „fatigué“!