Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nani, że to jest ta sama łania, którą niegdyś bogini pomieściła na ołtarzu zamiast Ifigenji.
Ludzie miejscowi uczcili ją, jako nieznajome nowe bóstwo, a żeglarze upewniali, że nie skąd inąd przybywa ona, tylko z Atlantydy, bo nigdzie tu w Afryce niema istoty podobnej.
Powróciwszy na kwaterę, Sertorjusz zażądał posiłku dla siebie i dla łani — i siadł w ogrodzie koło swego domu, a łania przy nim uklękła na ziemi.
W kilka chwil potem zbliżył się do niego niewolnik i zawiadomił, że jacyś cudzoziemcy pragną z nim pomówić.
Byli to posłowie z Hiszpanji, przedstawiciele plemienia Luzów.
Chcieli pozdrowić Sertorjusza, ale łanię ujrzawszy, naprzód jej się pokłonili.
Przywódca ich, nazwiskiem Seneka, tak mówił:
— Bądź pozdrowiona, wysłanniczko Artemidy! Bądź pozdrowiona bogini! Zjawienie twoje wróży nam, że się pragnienia nasze urzeczywistnią. A oto nasze pragnienia. Z za dalekich mórz przybywamy tu, Sertorjuszu, aby znaleźć ciebie. Poszukujemy Rzymianina prawego, a choć w naszej ziemi teraz niemało jest Rzymian wygnańców, ale ciebie znamy najlepiej, gdyż pamiętamy, jakoś zarządzał naszą ziemią mądrze i sprawiedliwie. Niemasz takiego prokonsula, jako ty: i chcemy, abyś nam dalej był prokonsulem, ale na inny sposób, niż niegdyś. Chcemy, aby ten prokonsul, co dziś nami rządzi, opuścił nas. Gnębi nas i uciska, ostatnią skórę z nas zdziera. Zboże i len, wino i oliwę,