Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaszedłem do kawiarni i zażądałem pepermentu z lodem. Ochładzało mnie to powoli.
Tłumy ludzi były naokoło. Mimowiednie zacząłem się im przyglądać.
Naprzeciw mnie siedziała jakaś para — młoda, ładna kobieta z mężczyzną. Miałem poczucie, że to jest mąż i żona. Ale naraz koło tej kobiety ukazała mi się postać innego mężczyzny — i widziałem ją nagle, jak dorożką jedzie na jakąś ulicę i do mieszkania tego mężczyzny wchodzi. I znów widzę ich oboje, jak krążą po różnych magazynach i on jej kupuje suknię, kapelusz, buciki, płaszcz, klejnoty. Wszystko, co miała na sobie ta kobieta, było zapłacone nie przez męża.
Odwróciłem się. Przy innym stole siedział człowiek lat około czterdziestu, o fizjognomji poważnej. Czekał na kogoś. Naraz ujrzałem jego przyszłość: był to cudzoziemiec, który w swoim kraju służył jako kasjer. Systematycznie przez lat dziesięć okradał bank tak zręcznie, że tego nikt nie zauważył. I zgromadziwszy tą drogą znaczne pieniądze, ukrył się w Paryżu. Dopiero w rok później odkryto defraudację.
I znów moją uwagę zwróciła inna para: starsza kobieta z młodym chłopcem. Był to student bardzo ubogi, który znalazł opiekunkę, osobę mającą lat zgórą pięćdziesiąt. Ożenił się z nią, a ta pieniędzy mu dawała tyle, ile konieczność nakazywała, ale zato była nienasycona tak, że młodzieniec był blady jak trup.
Przy jednym stole siedziała grupa Rosjan: wszyscy byli źle ubrani, nieogoleni, widocznie zgłodniali. Mówili bardzo głośno w niezrozumiałym dla otoczenia