Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i kwieciem: jaskry, zawilce, ostróżki, barwinki, kostrzewa, wiklina, tymotka, lulek barwiły łąkę na złoto, różowo, błękitno i biało.
Świat dyszał miłością. Kurna baba w swojem królestwie wiedziała o tem doskonale. Wiedział o tem i p. Tadeusz, który pożyczył na dwa dni od jednego z możnych sąsiadów wspaniałego ogiera półkrwi angielskiej.
Przywieziono go na platformie, bardzo ostrożnie, abysię nie sfatygował, i po drodze karmiono go przednimchlebem razowym. Potem wypoczął sobie należycie, i koło szóstej rano wyprowadzono go na polankę nieco wzniesioną, która leżała poza budynkami folwarcznemi. Pod opieką dwóch mocnych chłopów, co go na długim sznurze trzymali, stanął na wyżynie piękny zwierz bułany, niemal różowy, czteroletni, ognisty. Ale chowano go misternie, aby sił nie marnował: nie był on z tych ogierów, co chodzą w stadzie; żył w odosobnieniu, jak wielki pan. Cechował go wielki spokój; to też, kiedy stanął na polance i gdy w pewnem oddaleniu ujrzał stojące szeregiem cztery kobyły, zachowywał się jak sułtan turecki, do którego z pokłonem przyszły damy dworu. Naprzeciw niego stały dwie klacze węgierki oraz dwie fornalki. Płomienna tęsknota gorzała w ich oczach, aż wzruszyła serce bułanka. Radosnem rżeniem oznajmił klaczom, że pragnie być ojcem. Wybiegł z polanki do swych odalisek, które z rozkosznej trwogi zaczęły uciekać. Ale ogier je dopędził: powiódł mu się raptus puellae. Uścisk jego był jak piorun, a tyle czasu trwał, co błyskawica.