Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zniechęcony i znużony postanowił wrócić do kraju. Miał pewne przykrości na granicy z powodu braku paszportu, ale ostatecznie jakoś się wytłumaczył i powrócił do rodzinnego miasta, również nędzny i przez fortunę prześladowany, jak przedtem.
Zdawało się, że nakoniec życie mu popłynie inaczej: jego stryj, Jan Gorba, który dotychczas mieszkał w Lublinie, osiadł od trzech lat w Warszawie i otworzył kancelarję adwokacką. Powodziło mu się bardzo dobrze i mógł pomóc bratankowi. Wygnaniec zamieszkał u stryja, przy ul. Siermiężnej, i miał parę tygodni spokoju.
Szukał zajęcia: w czem miał przeszkodę niemałą z powodu braku jakiego takiego obleczenia. Odziany był nędznie — w pelerynie dość podniszczonej, w maciejówce na głowie.
Stryjowi, który bardzo kochał jego rodziców i dla niego był wcale życzliwie usposobiony, jakoś nie przyszło do głowy, żeby mu sprawić nowe ubranie. W istocie stryj nie był z niego kontent: uważał Karola za człowieka zmarnowanego. Karol co rano wychodził na miasto i szukał stanowiska. Ściśle biorąc, nic on nie umiał i szukał byle czego. Był we wszystkiem — nawet w ogrodnictwie — niewykwalifikowany. Znał obce języki — i mógłby zapewne dawać lekcje, ale obawiał się, że tu za nim opinja się dowlecze i że mu naraz drzwi pokażą. Chciał więc znaleźć pracę w takiej dziedzinie, gdzieby nie spotykał się z kolegami.
Dowiadywał się o nich: niejeden zrobił już karjerę; o niektórych mówiono dwuznacznie, że niezbyt