Strona:Antoni Lange - Dzieje wypraw krzyżowych.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mii francuskiej. We wszystkich meczetach dziękowano Bogu, że nie pozwolił chrześcijanom wyzyskać zwycięstwa — i cały naród z zapałem gotował się do walki.
Kiedy przybył hr. Poitiers z licznem wojskiem, głównie z południowej Francyi pochodzącem, Ludwik Święty z całym swym narodem skierował się na stolicę Egiptu — Kairo. Szli oni tą samą drogą, którą trzydzieści lat temu szedł Jan de Brienne. Kilka tygodni stali nad kanałem Aszmon, nie mogąc zbudować mostu. Przypadkiem arab jakiś pokazał im bród i przeszli na drugi brzeg, ale że utracili karność dobrego wojska, więc jedni na drugich czekać nie chcieli. Owóż jedna część, stanąwszy na drugim brzegu, odrazu się znalazła w obliczu Saracenów, a brat królewski Robert Artois lekkomyślnie napadł na nich.
Muzułmanie tak się przerazili, że obóz opuścili równie jak i miasto Mansurah. Krzyżowcy, nie czekając posiłków, zaczęli grabić obóz i miasto — i oczywiście rozproszyli się po ulicach,