Strona:Antoni Lange - Dzieje wypraw krzyżowych.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dre i piękne rzeczy ukrywały, i zaginęły na zawsze.
Jeden tylko stary doża Dandolo rozumiał, że i dzieło sztuki coś warte. Były tam nad bramą placu wyścigów konnych cztery piękne konie, z bronzu wykute, gdyby żywe, starogreckiej roboty. Te konie zabrał doża do Wenecyi i umieścił je nad wrotami kościoła świętego Marka, gdzie do dziś jeszcze się znajdują.
Tak to sobie hulali żołnierze, aż nakoniec — niewiadomo jak i skąd — powstał w mieście pożar. Łuna purpurowa obejmowała więcej niż pół nieba i straszliwy jęk słychać było po tem wielkiem i pięknem mieście, które blizko tysiąc lat stało potężne, bogate i niedotknięte zniszczeniem. Konstantynopol, Bizancyum, Carogród, gorzał przez trzy dni, a nikt go nie mógł ratować. Większa połowa miasta była w zgliszczach.
Grabież się skończyła. Wtedy panowie francuscy i włoscy wybrali po sześciu z każdego narodu i przystąpili do wyboru cesarza. Wenecyanie nie