Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brat już nie widzi brata,
Nie rozpoznają się już osoby w niebie.
Bogowie ulękli się potopu.
Uciekli — i weszli na niebo Anu —
Przykucnęli jako psy, położyli się na murze —
Isztar zasię krzyczy jako niewiasta w bolach porodowych,
Woła, królowa bogów, pięknogłosa:
„Niechaj się ten dzień zmieni w błoto —
Ten dzień, kiedy mówiłam rzeczy złe na zgromadzeniu bogów —
Albowiem mówiłam rzeczy złe na zgromadzeniu bogów —
Aby zgładzić moich ludzi nakazałem walkę.[1]
Czyliż na to płodzę moich ludzi
Aby — jako młode rybięta — zapełniali morze?
Bogowie, z powodu Anunnakich, płaczą z nią razem,
Bogowie są przygnębieni, siedzą we łzach.
Usta ich spalone od gorączki.
Sześć dni i sześć nocy
Wyje wicher i potop, huragan panuje nad krajem,
Huragan — który toczył bitwę, jakoby wódz armii.
Morze odpoczęło, zły wiatr ucichnął, potop ustał.
Spoglądam na morze: głos (burzy) ucichł,
A cała ludzkość przemieniła się w błoto.
Aż po dachy sięgało trzęsawisko.
Otwarłem okno i światło mi padło na oblicze —
Odetchnąłem — siadłem — i płakałem.
Po jagodach mych płynęły łzy.
Spojrzałem na świat, na widnokrąg morza:
O 12 x[2] wygrążała się wyspa.
Ku górze Nisir[3] przypływa statek.
Góra Nisir zatrzymała statek — i nie pozwala mu się ruszyć

  1. Słowa te dają dość niewyraźną wskazówkę przyczyn potopu.
  2. Nienazwana w tekście miara długości; tłumacz kładzie x.
  3. Nisir — Ararat Babiloński, góra między Tygrysem a rzeką Zab.