Strona:Antoni Lange - Dwie bajki.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Więc uczynił Sygoń tak.
Prysnął czarów wszelki znak —
Karzeł we mgle przepadł. Zaś
Stał przed nimi młody paź.
— O rycerzu — wiedź mię, wiedź
Do mych sióstr i do mych braci!
Jedź do domu ze mną — jedź!
Dobry Bóg ci to zapłaci

Sygoń na to: — Liro droga —
Tyś mą gwiazdą i koroną —
I przysięgam ci na Boga,
Ja cię kocham! Bądź mą żoną.
Lira patrzy się z uśmiechem
I całuje chłopca w czoło —
Siedli na koń — i z pośpiechem,
Jadą w drogę — a wesoło.

A jak braci odszukała,
Jak się z niemi radowała,
Jak ściskała — całowała —
Gdy obaczy przemienionych —
Królewiczów odrodzonych,
Chłopców — jakby malowanie —
Nikt opisać nie jest w stanie,
Ni opowie — w żadnem słowie,
Jak ściskała — całowała