Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Orlica.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oczy. Przy szybszych zwrotach i skokach tancerki wydawały nieraz bolesne jęki i ciężkie westchnienia, gdyż były zmęczone, zbolałe i schorowane, były jednak niewolnicami w ręku przedsiębiorcy i musiały spełniać jego rozkazy do ostatniego tchu, do chwili skonania na brudnej macie, lub na śmietniku, ponieważ nie było na całym świecie istoty, która zechciałaby obronić je, zaopiekować się niemi i dojrzeć w nich człowieka.
Inne, młodsze, ładniejsze tańczyły nago.
W półmroku i w niepewnych błyskach, poruszających się ciągle języków kopcących lampek, wirowały one przed oczami, jak widma, jak korowody piekielnych zjaw, majaczyły przez chwilę kształtami bioder i nagich ramion, czasami goręcej błyskały omdlewającemi oczami, zuchwale i lubieżnie nęciły młodemi piersiami, lecz nagle znikały w kłębach dymu, w gęstych cieniach, czających się wszędzie. Wtedy w ciemności coś się miotać zaczynało i kłębić, jak gdyby walkę toczyły ze sobą jakieś nieznane, a straszne potwory nocne. Zbliżając się do miejsc oświetlonych, te kłębiące się widma przybierały ludzkie kształty, formy kobiet starych, schorowanych, ohydnych w ruchach, rozpustnych i wyuzdanych, lub stawały się młodemi, wiotkiemi, niewieściemi ciałami, ponętnemi w wężowych prze gięciach, w szalonych splotach ramion, w półprzytomnych, prawie nieludzkich skokach.
Od czasu do czasu ktoś z widzów wykrzykiwał imię tancerki i ta pokorna i szczęśliwa podchodziła i siadała obok, dysząc ciężko i oczekując rozkazu. Karmiono kobiety łakociami i owocami, pojono kawą i herbatą, częstowano papierosami i kifem, poczem gość i jego niewolnica, jego włas ność na jedną noc, znikali za brudną kotarą barłogu gdzie pędziły życie tancerki — niewolnice, niewinne