Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

złota. Niezliczone ofiary i morze krwi ludzi, którzy nic zato nie otrzymują, oprócz ran i kalectwa, pozostają bez broni, danej przez naturę istotom żyjącym do walki o byt.


ROZDZIAŁ SZÓSTY.
NOWE PRZYGODY.

Okoliczności i wypadki, zaszłe w Mandżurji, nie pozwoliły mi pozostawać przez czas dłuższy bezczynnie. Jeszcze bardzo poważnie kulałem, a każda zmiana pogody dowodziła mi, że stałem się jakimś przeczulonym barometrem; zbliżająca się burza, spadek lub zwyżka ciśnienia powietrza, nagła zmiana temperatury, deszcz lub wiatr powodowały szalony ból w chorym stawie.
Jednak wojna miała swoje wymagania i te zniewoliły mnie porzucić kurację wcześniej, niż tego wymagała medycyna, ta dość kapryśna dama.
W kilka dni po porażce pod Laojanem otrzymałem naglące polecenie, abym rozpoczął poszukiwania węgla w okolicach Charbina i jednocześnie zbadał go dla wyjaśnienia, czy i o ile nadaje się do lokomotyw. Przyczyna pośpiechu sztabu w tej kwestji kryła się w tem, że po stracie Laojanu i Liao-tungu Rosjanie utracili szereg kopalni dobrego węgla, a wśród nich najbogatsze w Fuszunie.
Otrzymałem do swojej dyspozycji dwóch wytrawnych techników-górników, specjalistów robót wiertniczych, dobry świder i trzydziestu robotników chińskich.
Mały statek zabrał całą moją ekspedycję i jej majętność, składającą się z zapasów żywności, pompy, instrumentów, piroksyliny i kilkunastu belek, gdyż o drzewo na południe od Charbina było niełatwo. Czekano na mnie.