Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się wicher, który wionął nam w twarz i zgasił świeczkę w latarni. Usłyszałem głuchy łoskot upadającego ciała. Kazałem aresztantom zapalić świecę, a sam zacząłem cucić leżącego, nieprzytomnego Nikołowa. Miał otwarte, nieruchome oczy i pianę na ustach, pierś ciężko mu się podnosiła, rzęził i chrapliwym, ledwie dosłyszalnym głosem powtarzał:
— Chryste, zmiłuj się nad nami!
W kilka minut później Nikołow siedział już na ławie i, ciężko oddychając, mówił urywanym od wyczerpania głosem:
— Tak powinniście się modlić! Tylko tak!.. Wtedy usłyszycie, jak modły wasze i błagania z cichym szelestem, jak kwiaty wonne, padać zaczną do stóp Twórcy... My to wiemy!.. Wiemy jednak też, że w zgiełku dnia, w wirze życia, w tłumie niewtajemniczonych ludzi tak się modlić nie można. Więc uciekamy od ludzi, kryjemy się po nocach w opuszczonych domach, w mieszkaniach wtajemniczonych, na starych cmentarzach i odprawiamy nasze modły...
Stało mi się jasne wtedy, kim właściwie był ten sędziwy człowiek, pełen jakiejś tajemnicy, odczuwanej przez każdego, kto się do niego zbliżył. Należał do znanej w kościele prawosławnym sekty „Wirujących“. Ten odłam prawosławnego kultu przyszedł z Bizancjum i niezawodnie jest jednego pochodzenia z istniejącymi w Islamie „wirującymi derwiszami“, których spotykałem na Krymie, w Rosji, w Małej Azji, w północnej części Persji, w meczetach pomiędzy Reshtem i Teheranem i na północy Afryki, w kolonjach francuskich; jest on też zbliżony do niektórych misteryj szamanów azjatyckich.
Trzecim przyjacielem Szutkowa był Biełous, niski, prawie kwadratowy, z zarośniętą twarzą i powichrzonemi,