Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Naucz nas! — rzekł z ciężkiem westchnieniem jeden z przybyłych, młody, wynędzniały człowiek o smutnych oczach.
Nikołow zapalił świeczkę w latarni, zwisającej z sufitu, ponieważ mrok już zapadał, i swoim powolnym głosem jął mówić:

Port w Władywostoku.

— Jeżeli modlisz się z trudem, a myśl twoja odbiega od słów i powtarzasz je bez zrozumienia — taka modlitwa na nic! Słowa waszej modlitwy po drodze do nieba przyłapie djabeł, który z pomocą swego czarnego wojska czatuje na nas wszędzie, nawet w świątyni Bożej... Modlić się — trzeba umieć! Modlitwa powinna być taka, aby każde jej słowo ogniem wypalało