znowu nakłada opaskę, i powtarza się ta sama procedura, która czasami trwa tak długo, że zmienia się nareszcie w torturę. Jeżeli zaś uderzony zgadnie, wtedy ten, który go smagnął „żgutem“, dostaje od niego pięć uderzeń i sam staje w środku.
Jest to „sport“ bardzo bolesny.
Podobna do niego jest gra „w nieboszczyka“.
Ktoś z aresztantów kładzie się na ziemi twarzą do góry, na piersiach umieszczają mu małą deseczkę. Leżący przedstawia nieboszczyka, a gracze schylają się nad nim i ustami dotykają deseczki. Nieboszczyk stara się rękami i nogami objąć któregoś ze schylających się nad nim graczy, a gdy ten boryka się z nieboszczykiem, inni sieką go linami z ręczników.
Trzymany przez nieboszczyka powinien wyrwać się z jego objęć i złapać któregoś z graczy w chwili, gdy ten zamachnął się na niego. Wtedy zadaje mu pięć ciosów i gra trwa dalej.
Gra w „kozła“ jest mniej dzika i należy do ćwiczeń z lekkiej atletyki. Dwóch czy trzech graczy obejmuje się rękami, a przez tę grupę inni skaczą, rozpędzając się zdaleka i odbijając od ich pleców rękami. Hazard polega na tem, że gracze zakładają się o najlepszego sportsmena, a gdy skok się nie udał, sportsmen płaci swoim grzbietem, ponieważ przegrani biją go cienkiemi, jak linijki klasowe, deszczułkami.
W ten sposób ludność więzień rosyjskich uprzyjemniała sobie swoje smutne i bezcelowe życie.
Czy teraz lepiej, czy gorzej w tych więzieniach? — mimowoli nasuwa się pytanie.
Odpowiem bez wahania i namysłu, że gorzej! Gorzej, ponieważ legendarnych „Iwanów“ i aresztantów kryminalnych już prawie niema po więzieniach, a ludność
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/298
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.