Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie i bójki, zwiększając ilość pacjentów w szpitalu więziennym. Karty czyli „paragrafy“ lub „kanony“, jak je nazywają aresztanci, są najmilszą dla nich rozrywką. Podczas gry rzadko zdarzają się wypadki fałszerstwa, a przyłapanego na gorącym uczynku biją ciężko i długo. Jednak ludzie o wielkiej zręczności w palcach nieraz zgromadzają u siebie cały dobytek więzienia.
Szczególnie często dzieje się to wtedy, gdy na podwórzu, podczas przechadzki, lub w jednej z cel utworzy się „majdan“. Jest to słowo tatarskie i oznacza — plac.
„Majdan“ staje się wtedy jakgdyby Monte-Carlo. Tam gra całe więzienie i tam się przyjmuje wszelkie stawki, a więc pieniądze, ubranie, obuwie, różne przedmioty: mydło, szczotki, grzebienie, papierosy, scyzoryki, porcje codziennej strawy więziennej, przysmaki, przynoszone z miasta. Któryś z aresztantów nagle ogłasza, że zakłada „majdan“. Wywiera to duże wrażenie i wszyscy zaczynają się przygotowywać do odwiedzenia „Monte-Carlo“. Władze więzienne patrzą na to przez palce, gdyż w takich chwilach więźniowie są znacznie spokojniejsi i posłuszniejsi, gdyż mają jakie takie zajęcie i przeżycia.
Gdy właściciel majdanu zbierze sporo pieniędzy i przedmiotów od nieszczęśliwych graczy, zjawiają się aresztanci najbardziej hazardujący. Jedni z nich proponują przedsiębiorcy grę „do skóry“, drudzy „o wolność“.
Jeżeli pierwsi przegrają, wtedy łatwo zrozumieć, co znaczy grać „do skóry“. Przegrawszy cały majątek, ryzykują oni wszystko, co mają na sobie, a po nieszczęśliwej karcie pozostają tylko we własnej skórze. Taki niefortunny gracz kryje się później w swojej celi, otula się kołdrą i prowadzi życie bardzo nędzne, życie praojca Adama z tą tylko różnicą, że w więzieniu niema Ewy,