Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słodkie pociski — radość i szczęście, czy mękę i rozpacz.
Zadanie swoje spełnia Eros także i w więzieniu, gdzie, oddzieleni od siebie grubemi murami i żelaznemi kratami, pędzą pełne rozpaczy i tęsknoty życie mężczyźni i kobiety, nigdy nie spotykając się i tylko zrzadka mogąc zamienić kilka słów zdaleka.
Mimo to strzały bożka miłości trafiają i tu do celu niechybnie.
Figlarny bożek nie przebiera wcale. Widzi on tylko serce i nie dba o to, czy ciało jest dostatecznie piękne; wypuszcza strzały w ofiarę nawet wtedy, gdy twarz jej jest ospowata lub piegami upstrzona, oczy skośne, a usta brzydko wydęte.
Pewnego wieczora pisałem w swojej celi, gdy nagle usłyszałem hałas na podwórzu, radosne krzyki aresztantów, głosy kobiet, a później — i tak już przez całą noc — świst i rozmowy „telegraficzne“, wystukiwane w ścianę. Całe więzienie jakgdyby się wściekło, stuki i szmery uderzeń w mury biegły ze wszystkich stron, tak, że zrozumieć oddzielnych sygnałów nie mogłem. Zasnąłem, przysłuchując się ciągłemu stukaniu i gwizdkom więźniów.
Rano dowiedziałem się o wszystkiem. Do więzienia przyprowadzono dużą partję kobiet. Były to aresztantki, skazane na dłuższe terminy. Umieszczono je na parterze, pod salą Nr. 1, gdzie siedzieli groźni „Iwany“ i gdzie często urządzałem swój podróżujący uniwersytet, gdyż był to najbardziej zaludniony oddział.
Polewając kwiaty w ogrodzie, przypatrywałem się bardzo zajmującej scenie. Kilka aresztantek usadowiło się przy oknach i głośno rozmawiało z mężczyznami, siedzącymi na wyższem piętrze.