Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z kamieni, a wewnątrz stosy zgliszcz, ruiny z pomieszanych belek, resztek mebli, stosów opalonych papierów, zakopconych cegieł i dymiących się jeszcze desek.
Kto i poco wzniecił ten pożar? Był to odruch Rosjanina, tego mieszańca poganina słowiańskiego z krwawym koczownikiem azjatyckim, odwiecznie niosącym ze sobą mord i pożogę.
Nikt nigdy nie dowiedział się o przyczynie i winowajcach pożaru, chociaż rząd carski usiłował oskarżyć o to Komitet Centralny i jego kierowników z naszej „piątki“. Lecz nie udało się to nawet żandarmom i sądom krwawego Mikołaja II, bo było to oskarżenie bez żadnych podstaw, ani logicznych, ani też historycznych.
A więc skończone!
„Mały Komitet“, rozwiązany przeze mnie, przyczaił się, nastraszony niechybną odpowiedzialnością, która miała spaść na wszystkich kierowników ruchu. Jednak w tajnych drukarniach wydawano coraz to nowe broszury, oskarżające Komitet Centralny o to, że pociągnął do rewolucji masy robotnicze i naraził je na odpowiedzialność. Wiedzieliśmy, że broszury te pochodzą ze źródeł działających pod maską organizacyj robotniczych, lecz kierowanych przez monarchistów i policję polityczną.
Komitet Centralny, w przeczuciu zbliżających się dni zemsty starego rządu, przestawszy istnieć oficjalnie, zaczął szybko się rozpraszać. Ludzie poczęści wyjeżdżali, poczęści przestawali zajmować się sprawami społecznemi i całkowicie oddawali się swoim czynnościom służbowym.
W ten sposób nagle znikły organizacje kierujące, stare zaś, poderwane w swoim autorytecie i nastraszone rewolucyjnemi zmianami, które tak gwałtownie nastąpiły, nie odważały się jeszcze upominać o swoje prawa. Taka sytuacja odrazu dała się odczuć wszędzie — i po miastach