Przejdź do zawartości

Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gimnazyum, lecz, przyzwyczajony do ciągłéj pracy, nie zmienił zresztą trybu życia, a zwłaszcza nie rozłączył się ze szkołą p. Danysz, któréj historyą wypełniał swojem życiem. Uczennice, odwdzięczając mu się niejako za tę wielką ofiarę fizyczną, którą dla nich ponosił, zdwoiły swoje przywiązanie do niego i szacunek. Lecz słabe ciało nie zawsze chciało postępować za wolą chętnego ducha. Zdarzało się, że w upalne dni sędziwy profesor zasypiał w czasie lekcyi. Mijały minuty, klasa jak w kościele obok świętości religijnéj uroczyste zachowywała milczenie, aby, gdy się kochany mistrz przebudzi, nie poznał nawet, że przypadł nań sen. Uważaliśmy za stosowne nie pominąć tego charakterystycznego szczegółu, bo jest on miarą czci, jakiéj w szkole zażywał Marceli Motty.
Zwyczajnem objawem sędziwego wieku jest, że dawne wyobrażenia, pozyskane w młodości, cisną się gwałtem pod światło świadomości umysłowéj, przyciemniając interes dla teraźniejszości i najbliższego otoczenia. Temu prawu uległ także Marceli Motty. Najdrobniejsze szczegóły z młodości stały się dla niego drogiemi, myśl jego z przyjemnością się niemi zajmowała i z przyjemnością koło nich krążyła. Ponieważ wiele w swojem życiu widział, dla tego wiele miał do rozpamiętywania i wiele do opowiadania. Téj psychicznéj niejako konieczności zawdzięczamy powstanie feljetonów w „Dzienniku Poznańskim“, zatytułowanych Przechadzki po mieście. Pisał je przez pięć lat od roku 1888—1892. Idąc ulicami miasta, opowiada, kto mieszkał w pojedyńczych domach. Ponieważ przy téj sposobności robi także wycieczki po za miasto Poznań, przeto przed duchowemi oczyma czytelnika przesuwają się jak w kalejdoskopie najwybitniejsze postacie, które wydało Księstwo w pierwszéj połowie tego wieku. Nie pisząc historyi, lecz osobiste wspomnienia, uwzględnia także typowe osobistości brukowe o efemerycznem znaczeniu.
Kto nie zna stosunków poznańskich, ten zdziwić się musi, zkąd jeden człowiek mógł mieć tyle wspomnień, zkąd mógł znać tak dokładnie tylu ludzi. Ale