Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Riedka wziął ją za rękę i poruszając wyschniętemi wargami, rzekł ledwo dosłyszalnym głosem:
— Dusza człowieka sprawiedliwego, biała jest jak kreda i gładka, grzesznika — czarna, jak smoła. Dusza sprawiedliwego — to oliwa jasna, a grzesznika — to smołowiec ziemny. Trzeba pracować, cierpieć trzeba, chorować trzeba — mówił dalej — a kto nie pracuje i nie cierpi, nie wnijdzie do Królestwa Niebieskiego. Biada, biada sytym, biada możnym, biada bogatym, biada lichwiarzom. Nie ujrzą oni Królestwa Niebieskiego. Mszyce niszczą trawę, rdza — żelazo...
— A kłamstwo — duszę — zakończyła siostra i roześmiała się.
Przeczytałem list po raz drugi. Do kuchni przyszedł żołnierz, przynoszący nam dwa razy na tydzień, niewiadomo od kogo, herbatę, francuskie bułki i jarząbki, od których rozchodził się zapach perfum. Roboty nie miałem, całymi dniami przesiadywałem w domu, i dobroczyńca, który nam przysyłał prowianty, musiał dobrze wiedzieć, jak bardzo ich potrzebujemy.
Słyszałem, jak siostra moja rozmawiała z żołnierzem i śmiała się głośno. Później leżąc, jadła bułkę i mówiła do mnie:
— Odkąd porzuciłeś urzędniczą służbę i zostałeś malarzem, obie z Aniutą Błagowo wiedziałyśmy, że masz słuszność, ale nie śmiałyśmy powiedzieć tego głośno. Powiedz, co to za siła nie pozwala przyznać się do swych własnych myśli? Weźmy naprzykład Aniutę Błagowo. Ona cię kocha, ubóstwia, wie, że masz słuszność; ona i mnie kocha, jak siostrę, i wie, że mam słuszność i ręczę ci, że w głębi duszy zazdrości mi, ale jakaś niezwalczona siła nie pozwala jej przyjść do nas, unika nas, boi się nas.
Siostra złożyła ręce na piersiach i rzekła z uniesieniem: