Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

budować drugą. Przyjeżdżał członek ziemskiej komisyi i inspektor szkolny i obaj w tym samym duchu przemawiali. Po każdem zebraniu otaczali nas dokoła i prosili o wiadro wódki; było nam gorąco w tym tłumie, męczyliśmy się prędko i wracaliśmy do domu niezadowoleni i zawstydzeni. Ostatecznie chłopi dali ziemi pod szkołę i obiecali dostawić z miasta cały materyał budowlany własnymi końmi. Skoro tylko załatwili się z jarowem zbożem, w pierwszą zaraz niedzielę wyszły z Kuryłówki i z Dubieczni podwody po cegłę do podmurowania. Wyjechali skoro świt, a wrócili późnym wieczorem; wszyscy byli pijani i twierdzili, że są zamęczeni.
Jakby na złość deszcze i zimno trwały przez cały maj. Drogi były zepsute, błoto nie do przebycia. Podwody, wracając z miasta, zajeżdżały zwykle na nasze podwórze i aż strach co się wtedy działo! Oto w bramie pokazuje się koń, rozstawia przednie nogi, kłania się wjeżdżając; wsuwa się na długim wozie belka, długa na dwanaście arszynów, mokra; przy niej, otulony przed deszczem nie patrząc przed siebie, nie obchodząc kałuż, idzie chłop z połą sukmany zatkniętą za pasem. Ukazuje się druga podwoda — z tarcicą, potem trzecia — z belkami, czwarta... i pomału cała przestrzeń przed domem zapełnia się ludźmi, końmi, belkami, deskami. Chłopi i baby z owiniętemi głowami i podkasanemi sukniami patrzą złowrogo na nasze okna, hałasują, żądają żeby do nich przyszła pani; słychać ordynarne obelgi. A z boku stoi Mojżesz i zdaje nam się, że widok nasz sprawia mu rozkosz wielką.
— Nie będziemy więcej wozili! — krzyczą chłopi. — Jesteśmy zamęczeni! Niechby sama poszła i woziła!
Masza, blada, przestraszona, zdaje jej się, że lada chwila wpadną wszyscy do jej mieszkania, posyła czemprędzej po pół wiadra wódki; wobec czego hałas cichnie i długie belki znikają powoli z podwórza.