Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chłopi, którzy dopiero co bawili się w oberży, ciągnęli teraz ze sobą sikawkę. Wszyscy byli pijani, potykali się i upadali, wszyscy mieli bezradny wyraz twarzy i łzy w oczach.
— Dziewki, wody! — krzyczał starosta, również pijany. — Ruszajcie się, dziewki!
Baby i dziewczęta biegały na dół, gdzie była studnia i wciągały na górę pełne wiadra i cebry, a po wylaniu wody do sikawki, znów biegły. Nosiły wodę i Olga, i Marya, i Sasza i Motka. Pompowały kobiety i chłopcy, kiszka syczała, a starosta, skierowując ją to w drzwi, to w okna, przytrzymywał palcem strumień od czego jeszcze bardziej syczała.
— Zuch, Antip! — dawały się szłyszeć pochwalne głosy. — Starajcie się!
A Antip właził do sieni w sam ogień i stamtąd krzyczał:
— Pompuj! Pofatygujcie się prawosławni, wobec tak smutnego zajścia!
Chłopi stali tłumnie opodal, nic nie robiąc i patrzali na ogień. Nikt nie wiedział zaco się wziąć, nikt nic nie umiał, a dokoła stały sterty zboża, siano, śpichlerze, kupy suchego chrustu. Stał tutaj i Kirjak, i stary Osip, jego ojciec, obaj podchmieleni. I, jakby się chcąc usprawiedliwić z bezczynności, stary mówił, zwracając się do kobiety, leżącej na ziemi:
— Czego się kumo frasujecie! Chata zaasekurowana, czegoż wam!
Siemion, rozmawiając to z tym, to z owym, opowiadał z czego powstał ogień:
— Ów staruszek z węzełkiem w ręku, to sługa generała Żukowa... Kucharzem był u naszego ś. p. generała. Przychodzi wieczorem: »pozwól, mówi, przenocować u ciebie«... No, wypiliśmy, rozumie się, po szklaneczce... Baba zajęła się samowarem, chciała starego