Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A to historya! — rzekł doktor, wychodząc w zamyśleniu do salonu. — A, przecież młoda jeszcze, czterdziestu lat nie miała.
Słychać było głośne łkanie dziewczynek. Panaurow, blady z wilgotnemi oczami, podszedł do doktora i rzekł słabym głosem:
— Mój drogi, zrób mi pan tę łaskę, poślij depeszę do Moskwy. Ja rzeczywiście nie mam sił.
Doktor wyjął ołówek i napisał do córki taką depeszę: »Panaurowa umarła, ósma wieczór. Powiedz mężowi: na Dworjańskiej sprzedają dom z przelaniem długu, dopłacić dziewięć. Sprzedaż dwunastego. Radzę nie ustąpić«.


IX.


Łaptiew mieszkał na jednej z bocznych ulic Małej Dymitrowki, niedaleko Starego Pimena. Prócz wielkiego domu, wychodzącego na ulicę, wynajmował jeszcze w podwórzu dwupiętrową oficynę dla swego przyjaciela, Koczewa, którego wszyscy Łaptiewowie nazywali wprost Kostią, ponieważ wyrósł w ich oczach. Naprzeciw tej oficyny stała druga, zamieszkana przez jakąś francuską rodzinę, złożoną z męża, żony i z pięciu córek.
Było dwanaście stopni mrozu. Okna pokryły się szronem. Obudziwszy się rano, Kostia wziął z zafrasowaną twarzą piętnaście kropel jakiegoś lekarstwa, potem wyjął z szafy ciężarki i zajął się gimnastyką. Był wysoki, bardzo chudy, z wielkimi rudawymi wąsami; ale najbardziej godnemi uwagi w jego powierzchowności były niezwykle długie nogi.
Piotr, chłop w średnim wieku, w marynarce i perkalowych spodniach, wsuniętych w wysokie buty, przyniósł samowar i zaparzył herbatę.
— Piękna pogoda, Konstanty Iwanyczu — rzekł.