Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lacyę i ofiarował mu pieniądze na budowę domów; bywał też u Panaurowa w jego drugiem mieszkaniu. Panaurow zaprosił go kiedyś na obiad, więc poszedł nie namyślając się długo. Przyjęła go trzydziesto pięcioletnia kobieta, wysoka i chuda, z lekką siwizną i czarnemi brwiami, najwidoczniej nie rosyanka. Na twarzy miała białe plamy pudru; uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę tak gwałtownie, że zadzwoniły bransolety na jej białych rękach. Wydało się Łaptiewowi, że uśmiecha się tak dlatego, aby ukryć przed innymi i przed sobą, jak bardzo się czuje nieszczęśliwą. Zobaczył też dwie dziewczynki, pięcio- i trzyletnie, podobne do Saszy. Podczas obiadu podali zupę mleczną, zimną cielęcinę z marchwią i czekoladę, było to słodkie i niesmaczne, ale zato na stole błyszczało złote nakrycie: widelczyki, naczynia z sosem i z pieprzem tureckim; stała niezwykle wspaniała zastawa i złota solniczka.
Niezadługo Łaptiew zdał sobie sprawę do jakiego stopnia jest nieodpowiednie to, że on tu przyszedł. Dama owa była zmięszana, uśmiechała się bezustannie, pokazywała zęby. Panaurow tłomaczył naukowo, co to jest zakochanie się i skąd to pochodzi.
— Mamy tu do czynienia z jednym z objawów elektryczności — mówił po francusku, zwracając się do damy. — W skórze każdego człowieka są mikroskopijne naczynia, które zawierają w sobie prądy. Jeśli spotykasz kogoś, którego prądy są równoległe do twoich, wtedy budzi się miłość.
Gdy Łaptiew wrócił do domu i siostra zapytała go, gdzie tak długo bawił, było mu nieprzyjemnie i nic nie odpowiedział.
Podczas przygotowań do ślubu czuł się w fałszywem położeniu. Miłość jego wzrastała z każdym dniem. Julia była w jego oczach istotą poetyczną i wzniosłą, ale wzajemności jej nie miał, i w rzeczywistości on ku-