Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bandyta dawnoby już znikł z furą i koniem, wyszedł z lasu i niepewnym krokiem zbliżył się do swego pasażera.
— Czego, głupi, się zląkłeś? Ja tylko tak sobie zażartowałem, a tyś się przestraszył. Siadaj.
— Bóg z tobą — mruknął Klim, włażąc na furę. Gdybym był wiedział, tobym i za sto rubli nie pojechał. Małom nie umarł ze strachu.
Klim zaciął konia. Fura drgnęła, Klim zaciął po raz wtóry, fura zagibotała się, a gdy nareszcie po czwartem uderzeniu fura ruszyła z miejsca, geometra okrył uszy kołnierzem i zamyślił się. Droga i Klim nie wydawali mu się już niebezpiecznymi.