Strona:Anna Zahorska - Trucizny.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siątą piętę zaświerzbi! A tak mnie rozumieć jak jest: człowiek się nie dwoi, nie szarpie, robak go nie gryzie, nie trzeba i zalewać robaka!
— Więc chce pani wyrwać z niego Polskę, jak niepotrzebnego robaka?
Panna Antonina spojrzała na nią twardo oczami, jak czarne jagody — pijanice.
— O, nietylko Polskę!
Pani Poluta siedziała bardzo blada. Czuła, jak za ramiona kładzie jej skrzydła poryw męczeństwa. Serce jej wzbierało goryczą i upojeniem najwyższej ofiary.
I nagle coś szepnęło: — Gdzież prawo do takiej ofiary? Ale piękno pozy poniosło ją. Nie usłuchała tego głosu.
— Gdybym wiedziała, że ozdrowieje, za siebie wyrzec się go mogę, za Polskę — nigdy.
— Więcej i nie trzeba — surowo rzekła panna Antonina — nie zachodźcie nam, pani, drogi, to i my wam z oczu zejdziemy.
Już jej dawno nie było w pokoju, gdy pani Poluta ocknęła się z ciężkiego odrętwienia.
Wydała się sobie bohaterką z romansów przedwojennego okresu, gloryfikujących męża lub żonę, którzy dawali swej ślubnej połowie wolność w imię szczęścia.
Opleciono to wyrzeczenie czarami poezji. Słodka Selizetta Maeterlincka wyrzeka się męża, dla szczęścia jego i Aglaweny i odbiera sobie życie. Ibsenowska Hilda jest pełna uroku obok nudnej, powszedniej pani Solness, pogrążonej w swoje zmartwienie. Ewa ze „Śniegu“ Przybyszewskiego zwycięsko pobija dobrą Bronkę. Rautendelein Hauptmanna jest snem artystycznym i odbiera Henryka jego żonie Magdzie, istocie przeciętnej, po której zostaje tylko ciężki dzbanu-