Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łej przeszłości i dalekiej i bliskiej, bezlitosne nawet dla bolesnego dnia wczorajszego, przed którym cały naród ze czcią klękał, jako nad świętą mogiłą.
Tego groźnego nowego życia nie dostrzegał jeszcze ogół w owym czasie. Taiło się ono głęboko pod ziemią i tam w ukryciu przed okiem i myślą reszty społeczeństwa, w pustelniczem osamotnieniu, budowało się ono mozolnie, z trudem rozorując korzeniami zbitą skałę starego życia. Z rozpękłego ziarenka nasiennego dobywała się siła cudowna, tajemna. Opierała się jej jeszcze posucha gleby rodzimej, stare niespożyte gruzowiska odwiecznych budowli, granitowe kamieni — pamiątki, głęboko zakopane a czczone jak relikwje. Pierwsze podziemne pędy nowego życia natrafiły na niedawne, tragiczne groby, wzdrygały się i cofały przed świeżą jeszcze krwią starego życia, krwią ofiarną, krwią ojcową... Ciężkim przebojem szły w głąb korzenie nowego drzewa, torując sobie drogi wśród grubego pokładu ziemi, przesiąkłej trującymi sokami starości i śmierci. Aż sięgły warstw, gdzie w odwiecznej martwicy, w nieporuszonem przez żaden pług dziejowy podglebiu, spoczywało bezmierne bogactwo uśpionego życia. Chciwie zatopiły się w nowym żywiole i natychmiast fale nowego życia z niepowstrzymaną mocą jęły piąć się ku górze po sieci splątanych korzeni. Jeszcze chwila i potężny, młody pęd niebywałej rośliny wystrzelił wysoko ponad zdumioną ziemią. I okrzyk zgrozy rozległ się wśród ludzi, chodzących po powierzchni życia; co za potwór wyrasta z ziemi, którego pierwszy kieł wybujał już po-