Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dla tej przyjemności poniosło mnie aż tutaj. Słuchać zawodzenia i chlipania, a gadać trzy po trzy, a pocieszać... Dobrze, dobrze...
I z irytacji zaczął sobie poświstywać, ostro, fałszywie.
A gdy znalazł się w chałupie, w ciepłym zaduchu. kiedy sobie usiadł na ławce a pod nogami uczuł miłą butom suchość, skrzepił się na duchu i zaczął myśleć na trzeźwo, porządnie. Znacznie go też postawił na nogi papieros, którego sobie palił zwolna i z rozkoszą. Tego, co gadała Chowańcowa, słuchał pilnie. Wiele mu się z tego gadania całkiem nie spodobało. Babina najwyraźniej oczekiwała od niego poratowania i pomocy. Mniej więcej wyglądało na to, że teraz zaraz ma wstać i iść tam na kraj wsi, gdzie zbierają się do drogi poaresztowani, że ma pójść i coś takiego powiedzieć wachmistrzowi i strażnikom. i coś takiego rzec do chłopów, a potem ma się wszystko odmienić. Strażnicy pojadą sobie do miasta, a chłopy zostaną po chałupach. Co więcej, i ci, którzy już siedzą w kryminale w Siedlcach. będą wypuszczeni i powrócą. Dziś już na to zapóźno, ale koło jutra... Jak i co ma to być, tego — nie mógł żadną miarą wymiarkować. Ot poprostu wierzyła w jakąś nadprzyrodzoną potęgę jego, w tajemniczą władzę.
Głupia — rozczaruje się.